Reklama

Historia

Czas na reparacje od Niemiec

Mimo upływu kilkudziesięciu lat od zakończenia II wojny światowej Polska nie otrzymała odszkodowań wojennych od Niemców. Przeciwnie: sama je płaciła Sowietom za... Niemców właśnie. Czas wrócić do sprawy, a potrzebna jest do tego dobra wola rządu. „Tusku, musisz!”

Niedziela Ogólnopolska 35/2014, str. 20-21

[ TEMATY ]

historia

wojna światowa

wojna

WIKIPEDIA.PL

Wysadzenie przez Niemców kościoła św. Michała Archanioła w Wieluniu, powstałego w XIII wieku

Wysadzenie przez Niemców kościoła św. Michała Archanioła w Wieluniu, powstałego w XIII wieku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zniszczenia wojenne to jedna z głównych przyczyn zapóźnienia gospodarczego i cywilizacyjnego Polski. Tymczasem nigdy od Niemców nie otrzymaliśmy rekompensaty za dewastacje i straty wywołane ich agresją. Co prawda 10 lat temu Sejm podjął uchwałę zobowiązującą rząd do podjęcia działań w tej sprawie, jednak kolejni premierzy nic w tym temacie nie zrobili.

– Polska wciąż ma prawo dochodzić od Niemiec reparacji wojennych. Nigdy z nich nie zrezygnowała! – mówi prof. Bogdan Musiał, historyk z UKSW. Brak takich rekompensat to pozostałość komunizmu, wieloletniej zależności od Sowietów, ale i skutek zaniedbań władz III RP. – Po II wojnie światowej wszyscy na Zachodzie odszkodowania dostali. Polska, jedna z największych ofiar Hitlera, nie dostała nic.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Za pośrednictwem Sowietów

Sprawa ta jest w Polsce tematem nieporuszanym, bo niewygodnym dla rządzących. Głośniej było o niej przed 4 laty, gdy Niemcy wpłaciły ostatnią ratę reparacji – zasądzonych im w traktacie wersalskim w 1920 r. – Francji i Wielkiej Brytanii za straty poniesione przez te kraje w czasie... I wojny światowej. Innymi słowy – po 92 latach Niemcy zostały rozliczone za wyrządzone szkody po rozpętanej przez siebie w 1914 r. wojnie.

Reklama

Nie zostały natomiast pociągnięte do finansowej odpowiedzialności wobec Polski za spustoszenie jej w latach 1939-45. – Polacy nigdy reparacji nie dostali – podkreśla prof. Musiał. Zresztą zanosiło się na to już podczas konferencji w Poczdamie. Uzgodniono, że Niemcy zapłacą 20 mld ówczesnych dolarów, a połowa tej kwoty miała przypaść Związkowi Sowieckiemu, z której miał on zaspokoić polskie żądania. To mało konkretne stwierdzenie powodowało, że Polacy mogli liczyć tylko na dobrą wolę ZSRS.

– W dwustronnych rozmowach ustalono, że Sowieci przekażą Polsce 15 proc. swojej części reparacji, czyli 1,5 mld dolarów. Nie przekazano ich, a wręcz obniżono tę część do 7,5 proc. – mówi prof. Musiał. Do 1953 r., gdy zakończyły się wypłaty reparacyjne, Polska otrzymała – według sowieckich, zawyżonych danych – urządzenia i towary na sumę 230 mln dolarów (a miała dostać je na kwotę 750 mln USD). Jednak nawet te dane naszych wschodnich sąsiadów nie pokazują rzeczywistości. Bo narzucili oni Polsce ogromny... haracz.

Największa akcja rabunkowa

Ów haracz to coroczne ogromne dostawy węgla po ok. 1/10 ceny. – Sowieci nie pokrywali nawet kosztów transportu! Czyli to Polska płaciła ZSRS reparacje wojenne za Niemcy. Nie wiadomo za co, bo w Poczdamie ustalono, że będzie odwrotnie – mówi prof. Musiał. Jak się oblicza, na takich „odszkodowaniach” Polska straciła 600 mln ówczesnych dolarów. – A ten fatalny bilans pogłębiony został dodatkowo przez sowiecki rabunek urządzeń, surowców i całych fabryk.

Reklama

Z badań prof. Musiała wynika, że do rabunków dochodziło na całym obszarze między Odrą a Bugiem. Sowieci w sierpniu 1945 r. zrzekli się roszczeń do mienia niemieckiego w całej Polsce, w tym także na ziemiach zachodnich, jednak wcześniej przez pół roku nie tracili czasu. Wszystkie fabryki i zakłady na terenach niemieckich, które miały wejść w obręb granic naszego kraju, oraz cały przemysł ciężki (metalurgiczny, zbrojeniowy, chemiczny itd.) na obszarze Polski uznano za zdobycz wojenną.

Demontowano i wywożono całe fabryki, elektrownie, urządzenia, tory kolejowe, stacje telefoniczne, rzeźnie, surowce, prefabrykaty, bydło... Według danych sowieckich, wywieziono 146 tys. wagonów kolejowych urządzeń, sprzętu, a także różnych cennych materiałów, ważących prawie 2 mln ton. Była to najpewniej największa akcja rabunkowa w historii XX wieku.

Bez mocy prawnej

Złodziejskie, z naszego punktu widzenia, wypłaty reparacyjne zakończyły się w sierpniu 1953 r., gdy rząd sowiecki zrzekł się kolejnych roszczeń wobec Niemiec, a zaraz za nim uczynił to rząd PRL, składając w tej sprawie oświadczenie. I właśnie to oświadczenie Niemcy wykorzystują do stwierdzenia, że wszelkie zobowiązania reparacyjne wobec Polski zostały spłacone.

– Wymuszona na komunistycznych władzach w Warszawie deklaracja o zrzeczeniu się roszczeń nie ma żadnej mocy prawnej – podkreśla prof. Musiał. – Nie ma żadnej ustawy, żadnego dokumentu rządowego na ten temat. Ogłoszono tylko w prasie, że Polska rezygnuje. Gdyby nawet taki akt prawny istniał, i tak byłby nieważny. Nie była to suwerenna polska decyzja, bo było podjęta w Moskwie. Berlin nie może się tym zasłaniać.

Reklama

Pomaga mu w tym część polskich ekspertów. – Podważanie ustaleń poczdamskich czy układu z 1953 r., np. przez dowodzenie, że nie byliśmy wówczas stroną ani suwerennym podmiotem, mogłoby przynieść fatalne skutki polityczne, w tym – żądania terytorialne ze strony Niemiec – tak twierdzi np. prof. Władysław Czapliński z Polskiej Akademii Nauk.

Większość specjalistów ma jednak inne zdanie: sprawa wciąż jest otwarta, nie ma mowy o tym, że Niemcy już rozliczyły się ze zniszczeń i strat wywołanych ich agresją. Berliński adwokat Stefan Hambura stwierdził w swoim opracowaniu dla Sejmu, że takie reparacje są możliwe do wyegzekwowania, zaś prof. Jan Sandorski tak pisze w swojej ekspertyzie: „Oświadczenie rządu PRL (...) było nieważne i jako takie nigdy nie wywierało i nie wywiera skutków prawnych”.

Ad Kalendas Graecas?

Gdy Sejm we wrześniu 2004 r. podjął uchwałę, w której wezwał rząd do podjęcia działań w kwestii otrzymania przez Polskę reparacji wojennych za zniszczenia oraz straty spowodowane niemiecką agresją, okupacją, ludobójstwem i utratą niepodległości naszego kraju, mógł to być dobry punkt wyjścia do starań o wynagrodzenie doznanych krzywd. Niestety, ówczesny premier Marek Belka oświadczył, że występowanie z takimi postulatami jest niebezpieczne dla Polski, a uchwała nie jest dla niego wiążąca.

Kiedy rok później, tuż przed wyborami do Sejmu, Jan Rokita i Jarosław Kaczyński zapowiedzieli, że jeśli wspólnie utworzą rząd, będą się domagać wypłacenia Polsce należnych odszkodowań, nic nie mogło z tych obietnic wyniknąć: PO-PiS nie powstał, sprawa została odłożona i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle powróci.

Reklama

„Gdyby Polacy wystawili nam rachunek za zniszczone miasta, zrujnowane fabryki, zrabowane dzieła sztuki czy zapóźnienie cywilizacyjne, będące konsekwencją wojny – ostrzegał swoich rodaków Günter Grass, niemiecki pisarz, laureat Nagrody Nobla – bylibyśmy dłużnikami w nieskończoność”. Czy nie czas na wystawienie tego rachunku?

– Z prawnego punktu widzenia mamy taką możliwość – mówi prof. Musiał. – A czy powinniśmy to zrobić? Niemcy wszelkimi sposobami będą blokować takie roszczenia, ale jest to potrzebne chociażby ze względu na wywołanie dyskusji.

W 75. rocznicę niemieckiej agresji na Polskę, 1 września rano – tego dnia spadły pierwsze bomby na Wieluń – mec. Stefan Hambura złoży pozew przeciwko Niemcom o wypłatę odszkodowań za mienie zagrabione Polakom podczas wojny. Sprawa dotyczy dekretu Hermanna Göringa i konfiskaty majątku polskich organizacji, wartego – według dzisiejszych cen z odsetkami – 500 mln euro.

– Niemcy przegrali wojnę, którą wywołali, ale krzywd polskiej mniejszości nie naprawili do dziś. Pora im to przypomnieć – mówi mec. Hambura. Związek Polaków w Niemczech dotarł do dowodów, które dają szansę na powodzenie w sądzie. Ale co z reparacjami wojennymi, których Polska nigdy nie otrzymała od Niemców?

– Jest taka możliwość, tyle że chyba musiałyby się zmienić rząd i wymiar sprawiedliwości – przyznaje mec. Hambura. – Nie jest powiedziane, że sprawa jest nieaktualna. Nie ma traktatu pokojowego Polski z Niemcami, jest tylko traktat „Dwa plus cztery” (z 1990 r., dotyczący zjednoczenia Niemiec – przyp. W. D.). Gdy zmieni się sytuacja polityczna na świecie, sprawa może wrócić, ale i wtedy wiele będzie zależeć od determinacji polskiego rządu.

Wywołanie sprawy powinno, zdaniem prof. Musiała, służyć przynajmniej edukacji. Sowieckie rabunki i to, jak przebiegały losy reparacji, nawet w Polsce są zapomniane. – W Niemczech panuje przekonanie, że Polska zyskała gospodarczo dzięki przesunięciu granic i przejęciu uprzemysłowionych terenów poniemieckich – mówi. – Oni czują się ofiarami Polaków, nie mają świadomości, co w Polsce i Polsce zrobili.

2014-08-26 14:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pamiętać nie tylko od święta

Niedziela Ogólnopolska 35/2014, str. 36

[ TEMATY ]

historia

wojna światowa

wojna

Fotografia z książki: Bolesław Kurkowski "Z krawych dni Częstochowy"

Gdy zaczyna się rozmowę, obojętnie w jakim gronie, o komunistach, ubekach, w ogóle – zbrodniach na narodzie polskim, wszyscy uciekają od tematu, rzekomo już dobrze znanego. Chociaż tak naprawdę wiedza w tych kwestiach jest bardzo ogólna, powierzchowna i nieprawdziwa. Często nawet historycy hołdują tezie, że opór powojenny był bezsensowny (tak samo jak Powstanie Warszawskie), z góry skazany na klęskę, podejmowany przez ludzi nieświadomych sytuacji w Polsce i na świecie. Podczas gdy prawda jest inna – walczyli i ginęli bohaterowie, czyli Polacy, którzy nie nawykli do zdrady Ojczyzny, wielcy patrioci. Ich całe życie jest spójne, bo od pokoleń wychowani byli zgodnie z hasłem niesionym na sztandarach: Bóg – Honor – Ojczyzna. Dlatego gdy nastały „rządy zbirów spod znaku Kremla”, dla nich była tylko jedna droga – walka! „Będziemy trwać na stanowiskach tak długo, aż nad Polską rozgorzeje słońce prawdziwej wolności!” – pisał kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, twórca i dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego – największej organizacji wojskowej, walczącej ze zniewoleniem sowieckim. Takim zawołaniom byli wierni wszyscy Żołnierze Wyklęci: „Zapora”, „Ogień”, „Żelazny”, „Łupaszka”, „Młot”, „Krysia”, „Kotwicz” i inni. Czy wiemy, jakie nazwiska kryją się pod tymi pseudonimami, jakie są życiorysy tych ludzi, kim oni byli, w jakich rodzinach wyrośli? Ta wiedza pozwoliłaby nam zrozumieć, dlaczego obcy był im wszelki kompromis, układanie się z rządzącymi Polską, a de facto – zdrajcami Ojczyzny, którzy, podobnie jak dzisiaj, posługiwali się hasłami niepodległościowymi, dobra narodu, „ludu pracującego”.
CZYTAJ DALEJ

Trwają poszukiwania ks. Marka Wodawskiego. Policja odnalazła samochód duchownego

2025-12-10 07:31

[ TEMATY ]

zaginięcie

KRP Warszawa VII

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Trwają poszukiwania 44-letnie księdza Marka Wodawskiego, kapłana parafii Matki Królowej Polski w warszawskim Aninie. Duchowny zaginął 7 listopada. Tego dnia około godziny 19.20 widziano go po raz ostatni przy ul. Białowieskiej w Warszawie, gdy odjeżdża szarą Skodą Fabią z 2015 roku (nr rej. WPI 40909).

Jak ustalono: pod koniec listopada warszawska policja odnalazła samochód duchownego.
CZYTAJ DALEJ

Dzieci w Strefie Gazy są niedożywione już przy porodzie

2025-12-12 19:27

[ TEMATY ]

dzieci

strefa gazy

KAI/Caritas Polska

Ledwo narodzone – a już w obliczu głodu. Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF ostrzega, że w Strefie Gazy coraz więcej niemowląt rodzi się już z niedowagą. Przyczyną jest niedożywienie kobiet w ciąży, które jak efekt domina przenosi się na ich dzieci, poinformowano 10 września zwracając uwagę, że niemowlęta z niedowagą mają 20 razy wyższe ryzyko śmierci niż niemowlęta o prawidłowej masie ciała.

Według organizacji, ostre niedożywienie zdiagnozowano u około 38 proc. kobiet w ciąży między lipcem a wrześniem. Schemat jest wyraźny: niedożywione matki rodzą dzieci z niedowagą lub urodzone przedwcześnie, które umierają na oddziałach intensywnej terapii noworodków w Strefie Gazy lub przeżywają, by same zmagać się z niedożywieniem lub potencjalnie dożywotnimi problemami zdrowotnymi – ostrzega rzeczniczka UNICEF Tess Ingram, która według ONZ przebywa obecnie w Strefie Gazy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję